Kwestia czasu

  /  Cyber   /  

Kwestia czasu

Felieton autorstwa Grzegorza Wielgusa, gościa XV Dni Fantastyki.

Czas w fantasy jest zadziwiającym zjawiskiem. Z jednej strony nader popularnymi motywami w gatunku są wszelkiego rodzaju przepowiednie lub wieszczby; postaci posługują się orężem i przedmiotami o własnej, nieraz nader długiej historii, a w ich żyłach płynie cenna krew dawnych rodów czy ras; natomiast słowa takie jak „wiekowe”, „przedwieczne” albo „starożytne” gęsto używane są do wykreowania aury stosownej powagi i tajemniczości. Wszelkiego rodzaju stare czy zaginione miasta – na wzór Atlantydy, Ys czy Númenoru – są gasnącym powidokiem dawnej chwały albo pomnikiem znacznie bardziej rozwiniętej rasy lub nacji, co wyraźnie podkreśla zmienną naturę świata.

Z drugiej zaś strony owe krainy, pełne przygód, intryg oraz fantastycznych bestii, zdają się zarazem trwać w miejscu, zawieszone w permanentnym statusie quo, jakby upływające wieki nie miały wpływu na ich rozwój – pomimo iż Ostatnie Przymierze ludzi i elfów w Tolkienowskim Śródziemiu ma miejsce trzy tysiące lat przed opisanymi we „Władcy Pierścieni” przygodami, to w krainach nie zachodzą zmiany, których można by się spodziewać po upływie tak znacznej ilości czasu. Na ogół świat przedstawiony operuje na tych samych zasadach co osnuty legendami „dawny świat”, dzięki czemu bohaterowie są w stanie podjąć wątki tych samych opowieści, nawet po upływie setek lat. Koncept, który nieraz przewija się nie tylko przez twórczość Tolkiena.

Ta dychotomia nie jest oczywiście dziełem przypadku czy zbiegu okoliczności. Stanowi ona reminiscencję spojrzenia na świat w kategoriach sacrum i profanum – przyjmując w tej kwestii argumentacje Mircea Eliadego oraz Emila Durkheima. Codzienne obowiązki człowieka, jego doświadczenia empiryczne oraz życie mają miejsce na płaszczyźnie czasu świeckiego – profanum – naprzeciwko którego znajduje się czas święty – sacrum – definiujący rokroczny cykl wzrastania i obumierania w kategoriach wiary, rytuału albo religii. Zważywszy na zależność tradycyjnego społeczeństwa od płodów rolnych, trudno się dziwić, że to właśnie cykl wegetacji legł u podstaw nie tylko osiadłych cywilizacji, przekonania o cykliczności świata, ale i opisujących ten proces kalendarzy, będących jednym z pierwszych namacalnych przykładów na pojmowanie przez człowieka zjawiska czasu. Celtowie upatrywali końca roku na przełomie października i listopada, podczas święta Samhain, które stanowiło symboliczne zakończenie lata, jaśniejszej połowy roku oraz wszelkich prac na roli. W średniowieczu koniec roku czasami był przesuwany jeszcze wcześniej, na koniec września – zważywszy iż we wrześniu zakończone były najważniejsze prace po sierpniowych sianokosach, a pasterze zaczynali spęd stad ku dolinom, data wcale nieprzypadkowa, a wielce wygodna z punktu rozliczania należności podatkowych – na ogół jednak rok dobiegał końca wraz z zamierającym okresem wegetacji.

Każdy rok stanowił nijako nowy cykl, rozpoczynany przez ciąg hucznych zabaw, mających na celu symbolicznie zniszczenie pozostałości „starego czasu” poprzez odwrócenie obowiązujących norm społecznych, przywrócenie wszechświata do stanu sprzed stworzenia, a następnie powołanie do życia nowego roku – pozostałościami po tych praktykach jest choćby znany nam karnawał oraz zabawa sylwestrowa. Jako że ów „nowy czas” stanowi odtworzenie świata od jego początków, podąża on śladem tych samych świąt, ekwinokcjów, solstycjów co poprzedni rok, aż do swojego końca i nowego początku, zapewniając wierzących ludzi o ciągłości sacrum.

Uff. Wracając już do szeroko pojętego fantasy – zwłaszcza tych dzieł, w których obfitują wątki przepowiedni, wybrańców, przedwiecznych bogów, choć nie tylko – można pokusić się o myśl, iż podobna zależność zachodzi i na tym gruncie, co, zważywszy na korzenie tegoż gatunku, nie powinno dziwić. Podczas gdy czas świecki płynie naprzód w znanym nam tempie, miejsce religijnego sacrum zajmuje przepowiednia, centralny dla dzieła motyw czy odmienny świat, do którego trafiają bohaterowie, ci natomiast podniesieni zostają do rangi manifestacji siły sacrum, którą Eliade nazwał kratofanią. Dla fantastycznego sacrum czas świecki nie ma wielkiego znaczenia. Przeznaczenie na śmiałków może czekać i tysiąc lat, a jeżeli postaci znajdują się w innym świecie, często okazuje się, iż czas płynie w tym miejscu w inny sposób niż po drugiej stronie portalu, w „zwykłym świecie”.

Separację sacrum i profanum podkreśla również obecność w fantastycznych światach ludzi lub istot obdarzonych nadnaturalnie długim życiem, często elfów, magów lub pustelników, dla których upływający czas nie posiada takiego znaczenia, jak w przypadku innych ludzi. Poprzez swoją długowieczność takie figury nieraz są naocznymi świadkami legendarnych wydarzeń, zapewniają ciągłość sacrum i wyjawiają przed herosami wiedzę ukrytą przed pospolitą codziennością oraz jej mieszkańcami. Dzięki owej bezczasowości sacrum bohaterowie są w stanie wejść w praktycznie bezproblemową interakcję z wydarzeniami i osobami sprzed dziesiątków, setek lub nawet tysięcy lat, kontynuując legendę, która dla pośledniejszej osoby może wydawać się jedynie starą, niewiele znaczącą bajką. Dla porównania, odcyfrowanie egipskich hieroglifów na kamieniu z Rosetty zajęło filologom dwie dekady i to mając do dyspozycji gotowe tłumaczenie rzeczonego tekstu w antycznej grece, toteż owa bezczasowość wydatnie pomaga także w popychaniu wydarzeń naprzód.

Poczucie, iż wielkie opowieści oraz ich bohaterowie trwają na nieco odmiennej od codzienności płaszczyźnie jest wyjątkowo dobrze uchwytne w literaturze oraz ikonografii średniowiecznej Europy, o czym wspomina C.S. Lewis. Dla świata średniowiecznej legendy przeszłość nie przypominała długiego korytarza, w którym wydarzenia są ustawione chronologicznie, a rotundę, gdzie niektóre epizody mogą być bliższe niż inne, lecz wszystkie one stanowią element jednej układanki, prezentującej ówczesne cnoty, dążenia oraz sposób interakcji ze światem. Widać to najlepiej przy prezentowaniu postaci heroicznych, gdzie Roland, król Artur, Juda Machabeusz i Gotfryd z Bouillon stawiani są obok siebie jako symbole męstwa oraz rycerskiego zachowania, pomimo dzielących ich różnic czasowych oraz kulturowych. Takie bezczasowe podejście wobec przeszłości, w którym przeszłość aktywnie przenika się z przyszłością można zaobserwować choćby w przedstawieniu świata w serii Dark Souls czy wiedźmińskim świecie Andrzeja Sapkowskiego.